Sunday 21 September 2014

Idź spać - znaczy padnij

Od niedawna, moje kochane dziecko wykonuje polecenia. Jedno jest najbardziej skuteczne, ale tylko dlatego, że Misia zrobiła z tego zabawę. "Idź spać".

Bawiłyśmy się tak, że ja kładłam jej jaśka z kanapy na wykładzinie, pokazywałam palcem i mówiłam, żeby poszła spać. Nie wiem skąd to się wzięło, że zaczęła reagować na polecenie,  bo przecież jej specjalnie nie pokazywałam, że ma się na tym jaśku położyć.

Tak jakoś wyszło, że Misia nagle zaczęła klękać na kolanka i na jaśku kłaść główkę, tuląc do siebie pluszowego królika.

Śmieszne to i słodkie, więc oczywiście nagrałam i na ukrytym youtubie pokazałam rodzinie.

Ostatniej nocy, za to Misia dała mi w kość po tym jak ją położyłam już wieczorem spać.

Cisza w monitorku, zasiedliśmy z F do obiadu (jadamy po 19-tej, tak po francusku i jak już Misia pójdzie spać). Z pięć minut minęło a z monitorka wrzask jakby się paliło. Zaglądam, a dziecko stoi i wrzeszczy. Myślę, że coś się złego przyśniło, no to tulę i całuję. Misia się we mnie wtula i jest słodko. Odłożyłam ją do łóżeczka i wracam jeść.

Za pięć minut znowu wrzask aż ściany wibrują. Wracam do Misi, znów przytuliłam, pocałowałam, odłożyłam do łóżeczka, poklepałam, pogłaskałam (wszystko może z minutę) i wyszłam.

I znowu wrzask... wracam , tym razem nie brałam na ręce, tylko pogłaskałam, przytuliłam tak jak stała w łóżeczku i mówię wypowiadam jak się okazuje magiczne słowa, idź spać..

A dziecko, jakbym jej powiedziała, paaaadnij żołnierzu! bo tak no.. padła i się nie rusza. Z pupcią w górze czeka, żeby ją głaskać. Pogłaskałam delikatnie i wyszłam.

I znowu wrzask... już chyba wiecie, jakie słowa (nie przekleństwa ale blisko) przemykają mi przez myśl.

Idę. Wchodzę do pokoju, a dziecko paadnij!, nawet zanim coś zdążyłam powiedzieć. No koza mała! Dwa "głaski" po pielusze i wyszłam.

Potem w nocy się jeszcze z pięć razy obudziła, ale tym razem już nie kombinowała. Nic już nie mówiłam (jak superniania kazała), kładłam ją delikatnie i z buziakiem w czółko szła spać.

Następnego dnia, F zorganizował jej outfit of the day (zestaw ubraniowy dnia). Jakoś mi tak przypasował. Na górze sama słodycz i kokardki, a skarpetki jakie są, każdy widzi :)







Dzisiaj wieczorem odbiliśmy sobie przerywaną noc i graliśmy z Misią między salonem a kuchnią tak:
Misia, bisou Papa (Idź po całusa do Papy) - dziecko leci.
Misia, idź spać - dziecko leci i rzuca mi się w ramiona.
Misia, bisou Papa - dziecko leci do Papy
Misia, idź spać - dziecko znów w ramiona mi wpada
Ach! No cud, miód i orzeszki. :)
(Dodam to tylko, że to nasze dziecię do "przytulańskiego gatunku" nie należy i jak już się przytula, albo przytulać daje na dłużej niż dwie sekundy to wykorzystujemy na maxa)

No comments:

Post a Comment