Friday 6 February 2015

It takes a village... Potrzeba całej wioski..

It takes a village to raise a (multilingual) child. (staro-afrykańskie przysłowie z moją wstawką) 
 
Potrzeba całej wioski by wychować wielojęzyczka.
 
Sama jestem w stanie wychować Misię na polskojęzyczne dziecko, nawet w polocie - polsko-angielskojęzyczne. Jakbym się uparła to nawet trzyjęzycznie bym ją zdołała wychować z moim jeszcze trochę łamanym średnio-zaawansowanym francuskim.
 
Do tego, żeby to językowe wychowanie jakoś porządnie wykonać, przyda się pomoc innych native speakerów - rodzimych użytkowników moich nieojczystych języków.
 
Rodziny już mam poniekąd zatrudnione do pomocy. Poza domem i rodziną odbyłam już kilka rozmów z paniami w żłobku. Tak przy okazji.
 
Wczoraj debiut swój miał Misiowy Słówkowy Dzienniczek. Pomysł nie jest mój (Eli z Dwujęzyczności TU), obrazki też z internetu, ale za to własnymi rękami, nożyczkami i klejem, wymodziłam taki oto pierwszy dzienniczek:
 
Ot tak, zwykły zeszyt (80-kartkowy?). Okładka z obrazkami z internetu wydrukowana na B5 (pół kartki A4), zalaminowana folią to okładania książek.
 
W środku obrazki i napisy wklejane do Word'a i w niektórych przypadkach One Note, ale w Wordzie ogólnie wszystko można. Chmurki można też oczywiście ręcznie nabazgrać, ale ja leń jestem :) Chciałam tylko na szybko znaleźć obrazek, wydrukować, wyciąć i wkleić. I żeby było, o!.

 
- Na początek wrzuciłam angielskie słówka, których Misia użyła w domu.
 
- Potem dorzuciłam słówka polskie i francuskie (na razie z jakieś 10), które Misia wymawia tylko w naszych domowych językach (zazwyczaj tylko w jednym z nich). Dopisałam znacznie słówka po angielsku i fonetycznie, na tyle na ile się dało, tak jak Misia te słówka wymawia.
 
- Dopisałam PL, FR, EN i kwadraciki do nich, gdzie stawiałam ( i mam nadzieję, że będę dostawiać) ptaszka, w przypadku gdy Misia mówi też słówko w pozostałych językach.
 
Na razie u nas dzienniczek to taki raczej słowniczek, żeby dodatkowo panie w żłobku miały z Misią co oglądać. W niedalekiej przyszłości będę pewnie więcej coś ręcznie rysować i marzy mi się Dzienniczek-Pamiętniczek tak jak u Eli - codzienny i z wakacji. Ela stworzyła też Mój Pierwszy Dzienniczek, wydany przez wydawnictwo WiR. Też się na taki czaimy na troszkę później. :)
 
 
Léon l'herrison qui ne pique pas  - Jeż Leoś Niekłujek (w Misiowym skrócie "Sie" czyli jeż) pomagał w podtrzymywaniu dzienniczka do zdjęć.
 
 




Panie w żłobku zapisały angielskie słówka, na których wypowiadaniu przyłapały Misię. Słyszałam u niej book- książka, door - drzwi, drink - pić, nana - banan, ale pozostałych nie, więc dzienniczek już się przydał.

Jutro będziemy oglądać łódki, autka, pająki i pieluchy dla wyrównania, bo tych słówek Misia po polsku nie mówi (jeszcze! :D ).

Dzienniczek już nam polskiemu i francuskiemu językowi pomaga, bo wiemy jakie słówka trzeba Misi wstukać do główki dla wyrównania z angielskim.


(zdjęcia i obrazki w dzienniczku znalazłam w internecie, więc nie mam do nich żadnych praw autorskich. Każdy znaleziony został na jakiejś innej stronie. Jeżeli obrazek lub zdjęcie należy do Ciebie, daj mi proszę znać a zamaskuję go na powyższych zdjęciach.)

4 comments:

  1. Mi siostra zrobila male zeszyciki "Lapacze Slow" do zapisywania slowek. Swietna sprawa :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja mam "łapacz" w aplikacji w telefonie, bo to i tak zawsze mam przy sobie i inaczej bym nic nie złapała :) Ciekawa jestem jak Twoje łapacze wyglądają.

      Delete
  2. Trefne przyslowie - i jak bardzo prawdziwe. Ciesze sie, ze Misia ma takie fajne i otwarte na "wspolprace" panie w przedszkolu/zlobku. Ile to zalezy od tych ludzi, wkoncu ile czasu te nasze dzieci tam spedzaja. Nasza ALicja zaczela sie przyzwyczajac teraz po godzince.

    P.S. Maluj smialo, na pewno nie jest tak zle jak myslisz. Ja tam sie przy malowaniu releksuje nawet :-)))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Myślę, że będzie dobrze. Przynajmniej mam nadzieję. Zobaczymy kto się będzie Misią zajmował za kilka miesięcy, bo wtedy znów przejdzie do kolejnego pokoju. Panie też się zmienią. Na szczęście przez ten żłobek przeszło już kilkoro dwu-języczków, więc Misia nie jest zjawiskiem z kosmosu. Na razie i tak co chwilę jakaś inna Pani mnie zaczepia i chwali Misię, że coraz to więcej słówek mówi. To się nie martwię o jej angielski :) O Polski się znowu zaczynam bać w związku z kolejnym Misiowym wybuchem angielszczyzny. :)

      Delete