Znacie już moją foremkę na muffiny z układanki w samogłoski. W związku z tym, że poprzednia wersja się znudziła, przerobiłam samogłoski na odgłosy zwierząt. Zastanawiałam się, czy czasem nie zrobić paradgmatu (np. z P - PA PO PU PE PI PY) zamiast tego. Albo przynajmniej zamiast oryginalnych dużych kartonów z samogłoskami, zrobić takie z tym paradygmatem i poprzyczepiać do balkonowej szyby tam gdzie mieszkają te samogłoskowe..
Samogłoski już Misi wcale nie kręcą. Skończyła królewna 18 miesięcy i nagle z nich wyrosła?!
Jak tylko wyciągam książeczkę J. Cieszyńskiej "Kocham Czytać" z samogłoskami, Misia mówi mi stanowczo, że "Nio. Nonononono." tego czytać nie będziemy. Tu woli dźwiękonaśladowcze, albo pierwsze sylabki z P M, B L, T D.
Sama czytać samogłoski potrafi, zapytana "Co to?", mówi, że A czy inna, ale żeby powtórzyć po mnie chciała podczas czytania samogłosek, to jeszcze się nie doczekałam... Do rozumienia jest pierwsza, bez problemu pokazuje zwierzątka jak pytam "Gdzie jest?", choć samogłosek nie chce już pokazywać w odpowiedzi na to samo pytanie. Kiedyś przynosiła kartony z samogłoskami proszona o A czy E. Teraz przynosi wszystkie na raz, że co my ją z głupią bierzemy? Przecież nie będzie chodzić w te i z powrotem i po jednej przynosić... :)
Wybrałam 6 wyrażeń dźwiękonaśladowczych z kategorii zwierzątek i powklejałam: KO, IHA, BA, MU, II, ME.
Do pudełka wrzuciłam też 6 odpowiednich zwierzątek (parę z Lego Duplo, parę z Playmobil i parę kupionych przez babcię i dziadka na świątecznym jarmarku).
Parę razy udało mi się ją nakłonić, żeby wkładała zwierzątka.
Znudziło się jednak szybko.
Kombinowałam co dalej i zrobiłam zalaminowane kartoniki z odgłosami zwierząt i dodatkowo dla zachęty (hmm...) i odmiany, zdjęcia zwierzątek + ich rysunki konturowe.
(Do zdjęcia zebra udaje konia, bo akurat oryginalny zestaw zwierzątek schowałam do kolejnej rotacyjnej wymiany Misiowych zabawek.)
Zastanawiałam się jeszcze czy ich na klocki nie ponaklejać, ale wtedy klocki się ślizgają i nie da się z nich wieży układać.
Nie chcę po klockach pisać markerem.
W sumie "magiczna" taśma klejąca firmy Scotch, po której można pisać, mogła by się nadać.
Będę musiała spróbować. Taśma nie ma na tyle mocnego kleju, żeby farbę z klocków zniszczyć, ale pewności nie mam.
Powyższa wersja też starczyła na kilka razy. Następny patent był lepszy, bo Misia kocha! tą książkę. Pisałam już o niej w poście o Książeczce Niezniszczalce. wszystkie zwierzaki są w niej całowane.
Co prawda występują w tej książce tylko cztery zwierzątka z którymi zrobiłam kartoniki, ale Misia wreszcie chciała choć przez chwilę współpracować, żeby kartoniki do czegoś dopasowywać.
Podawałam Misi po jednym obrazku odpowiadającym zwierzakowi na otwartych stronach książki (na zmianę ze zdjęciem/konturem zwierzątka i zapisem odgłosu) i pytałam co to. Jak odpowiadała (podpowiadałam przy sylabkach), to mówiłam to połóż tu (pokazywałam jej palcem na stronę książki, obok zwierzaka). Kładła.
Potem dawałam ostatni kartonik jak poniżej KO i obok kładłam jakiś inny (BA) i prosiłam, żeby pokazała, które to KO, a potem położyła obok innych obrazków.
Nie powiem, że umie, bo podpowiadałam na wszystkim poza zdjęciami i konturami. To było bardziej, jak już napisałam wyżej, dla zachęty i poćwiczenia, dodatkowego patrzenia chociaż :)