Tuesday 25 November 2014

Ulubione francuskie książeczki 4-15 miesięcznego malucha

Post dzisiejszy jest czwartym w serii "Przygody z książką". Inne uczestniczki międzyblogowego projektu Dzikiej Jabłoni i ich wpisy znajdziecie tu.

 
 
Kontynuujemy dzisiaj to, co zaczęłam w poprzednim poście o naszej biblioteczce tu: http://wychowac3jezyczka.blogspot.ie/2014/10/74-ksiazki-15-miesieczne-dziecko.html
 
Chcę wam przedstawić nasze ulubione (ukochane!) francuskojęzyczne książeczki dla malucha:
 
 
1. Cyrano - ilustracje: Francesca Ferri, teks: Claire Trévise, wyd. éditions Quatre Fleuves
 
Jedna z pierwszych Misiowych książeczek. Totalny HIT dla 4 miesięczniaka.
 
Misia ledwo zaczęła chwytać i ten pomarańczowy kociak z grzechotką w pluszowej główce stał się ulubioną zabawką.
 
Przez dłuuuugi okres Misia nie chciała w ogóle leżeć na brzuszku, a ta leciutka cało-materiałowa książeczka nadawała się idealnie do zabawy podczas leżakowania na pleckach.
 
Główka kota jest przyczepiona na pasku materiału (około 10cm). Jest też drugi pasek, na którego końcu znajduje się rzep. Tymi paskami z rzepem można łatwo przyczepić książeczkę do wózka.
 
Wielki plus to też to, że można wyprać w pralce w wypadku dobitnego wyślinienia :)
 
  
 
 
2. la musique avec T'choupi - Thierry Courtin, wyd. Nathan.
 
Misia dostała tą grającą książeczkę od francuskiej babci na roczek. "Guzik" do wywoływania dźwięków to ta szara kropka. Misia zaraz odkryła gdzie się naciska, a potem na podobne kółka w innych książeczkach też naciskała :)  
 
Co jest genialne to, to że krótkie dźwięki pianina, skrzypiec, marakasów i tamburyna są autentyczne i ładnie brzmią. Na okładce też jest przycisk gdzie ten mały pingwinek woła: Posłuchaj instrumentów muzycznych! (no po francusku :) )
 
Obrazki nie są tak ładne jak w kreskówce T'choupi a l'école, ale i tak jesteśmy fanki numer jeden. Ja tam sobie śpiewam piosenkę z początku animowanej bajki pod nosem: Bonjour c'est moi - T'choupi. Je marche vers l'école.., a Misia tańczy :)
 
Minus jest taki, że nam guzik, który wywoływał, że grało pianino, przestał działać. Książeczka jest też dość droga, ale i tak jest godna polecenia.
 


 
 
3. Le dodo de Cacao - tekst: Valérie Videau, ilustracje: Line Paquet, wyd. Hemma
 
Cacao jest malutkim misiem, w którym ja się zakochałam od pierwszego wejrzenia. Jest maksymalnie słodki. Książeczka jest niby od 18 miesięcy, ale my tak od Misiowego roczku ją wałkujemy.
 
Czytam po polsku, tłumacząc w locie. Misia dość często chciała to czytać na dobranoc, to teraz moje własne tłumaczenie mam wykute na blachę. :) Cacao sam robi siusiu do nosnika, choć potrzebuje jeszcze pieluszki na noc. Myje ząbki i czytają książeczkę z Papa. Przytulanka zwana Doudou też uważnie słucha. Potem Papa jeszcze puszcza kołysankę, Maman i Papa całują misia, ale ciiii... Cacao już usnął razem z Doudou.
 
Kocham to!
 
Jak widać poniżej nie umknął Cacao przed bombardowaniem samogłoskowy-dźwięko-naśladowczym :)
 
Zaznaczę tylko, że nie lubię pisać po książeczkach, więc markerem bazgram to wszystko po "niewidzialnej/magicznej" taśmie od Scotch. Od błyszczących kartek, jak większość książeczek kartonowych, można to łatwo odkleić. (Od normalnego papieru, jak od drukarki, nie tak łatwo i troszkę może zniszczyć). Przydaje się to też, jak się Mama walnie i zrobi kozy poliglotki, które wołają BA BA zamiast ME, albo u mnie autko robiło TU TU, aż poprawiłam na BU BU.

 
4. P'tite Fille - Mila joue a la fée, kreatorka figurek z modeliny: Christelle Mekdijan, tekst: Emilie Beaumont, wyd. Fleurs éditions
 
Co tu dużo mówić, Misia ukochała od razu. Teraz odkąd jest na etapie namiętnego pokazywania wszędzie gdzie kotek, króliczek, lala, baranek, dziewczynka i dzieci... uff... ma pole do popisu :)
 
Słodkie panienki bawią się we wróżki, jedna drugą uczy, jak rzucać dobre zaklęcia. W ogrodzie rozdają dary najpiękniejszych kolorów i zapachów kwiatom. Na koniec czarnowłosa koleżanka przebiera się za czarownicę i zamienia młodszego brata w żabę :)
 
Kupiłam też Misi polską wersję książeczki z tej serii - Mała dziewczynka - Alicja bawi się w Boże Narodzenie (z wiadomych powodów) :) , ale na tą pozycję szału na razie nie było.
Myślę, że to dlatego, że Misia nie rozumie jeszcze i nie zna elementów Świąt, więc nie czuje do nich jakiegoś przywiązania.
 
 
Na kolejny post projektowy zapraszam serdecznie za dwa tygodnie. (W międzyczasie postaram się wyprodukować coś innego jeszcze w kwestii postów. :) Ostatnie dwa tygodnie jakoś mi szybko zleciały. 

1 comment:

  1. Serię "Mała dziewczynka" pamiętam - u nas cieszyła się naprawdę sporym zainteresowaniem, choć brałam równo też "Mały chłopiec", córka lubiła jedne i drugie ;-)

    ReplyDelete